Cześć,
Jak to już u mnie bywa standardowo.... znowu przychodzę do Was w celu nadrobienia kosmetycznych zaległości. :D Chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć co nieco o kolejnym zabiegu olejowania włosów od Marion. Jakiś czas temu pisałam Wam o wersji kokosowej, a dzisiaj będzie o rokietnikowej. Myślę, że kwarantanna to idealny czas na to, aby lepiej zadbać między innymi właśnie o włosy. :) Zapraszam do lektury.
Zabieg olejowania włosów na ciepło z olejem rokitnikowym — Marion Enjoy Fruit
Od producenta: Zabieg olejowania na ciepło Marion Enjoy Fruit zawiera 4 naturalne oleje: z owoców rokitnika, z opuncji figowej, ryżowy oraz emolient z nasion ostropestu. Wszystkie te cenne składniki wpływają intensywnie na poprawę kondycji i struktury włosa, wzmacniając ją dogłębnie. Po zabiegu włosy rozczesują się łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej, są miękkie i nawilżone. Formuła zabiegu Marion Enjoy Fruit ochroni też Twoje włosy przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych.
Opakowanie: Saszetka zawiera 20 ml olejku.
Konsystencja: Jest całkiem gęsta i ma lekko pomarańczowy kolor.
Zapach: Jest dosyć mocno ziołowy, ale ten zapach utrzymuje się tylko podczas aplikacji, później już go nie czuć.
Cena/dostępność: Za opakowanie musimy zapłacić około 5 zł więc... niewiele. Zabieg można upolować oczywiście na stronie producenta, ale i w innych drogeriach internetowych.
Moja opinia: Saszetka z olejem ma 20 ml pojemności. Mi taka ilość wystarczyła na jedno użycie, ale szczerze mówiąc to podejrzewam, że w przypadku krótszych włosów... spokojnie starczyłaby na dwa razy. Ja mam długie i gęste włosy także taka ilość była w sam raz. :) Konsystencja ma lekko pomarańczowy kolor i jest całkiem gęsta, ale też nie do przesady dzięki czemu nie miałam żadnych problemów z tym, żeby odpowiednio rozprowadzić ją na swoich włosach. Jeżeli chodzi o zapach, to w przypadku tej wersji jest on mocno ziołowy. Do mnie szczerze mówiąc nie przemawia, ale na szczęście utrzymuje się tylko podczas aplikacji. Zdecydowanie bardziej podobała mi się wersja kokosowa. :) Olej trzymałam na włosach około 40 min, później zmyłam go delikatnym szamponem i standardowo - nałożyłam jakąś odżywkę, czy masek. Efekt po użyciu był jak najbardziej zadowalający. Włosy były ładnie dociążone, nie odstawały we wszystkie strony, a przy tym były mięciutkie i po prostu bardzo przyjemne w dotyku. To świetny sposób na ekspresowe nawilżenie naszych pasm, dlatego będę do tego zabiegu chętnie wracać. Równie mocno podoba mi się i wersja z rokitnikiem i z olejem kokosowym. Ta druga wygrywa tylko ze względu na zapach, ale mogę Wam śmiało polecić wypróbowanie obu.
Dajcie koniecznie znać, czy miałyście okazję wypróbować ten zabieg? A może czeka w Waszych zapasach? :)
---------------------------------------------------------------------------
Obserwuj mój:*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK
Ruda