Cześć,
tak jak Wam zapowiadałam, rezygnuję z planu, który zakładał ograniczenie zakupów do maksymalnie 50 zł na miesiąc. W ubiegłych latach wielokrotnie przekonałam się, że to praktycznie niemożliwe, chociażby wtedy, gdy niektóre kosmetyki kończą się jednocześnie. Co z produktami, których pojedyncze ceny wynoszą powyżej 50 zł? A i takich jest sporo na mojej chciejliście. Na 2022 moim jedynym kosmetycznym planem jest więc minimalizacja tego, co niepotrzebne, no i kupowanie tylko tych produktów, które faktycznie są mi niezbędne. Będę pisać o tym, ile wydałam w danym miesiącu, ale nie, żeby sprawdzić, czy nie przekroczyłam limitu, a po prostu dla własnej informacji. Jak poszło mi w styczniu? Zapraszam do lektury. :)
Styczniowe nowości kosmetyczne
O ile moja pamięć nie zawodzi, to pierwszymi styczniowymi nowościami była paczka, którą otrzymałam od firmy Aloesowe. W przesyłce od rodzimej marki Sylveco znalazłam kosmetyki do pielęgnacji twarzy i ciała, masę próbek i piękną torbę na zakupy. Wybrałam sobie do przetestowania peeling do ciała, serum do twarzy, no i jeszcze nawilżający krem do twarzy na dzień. Wszystkie te kosmetyki mają w swoim składzie organiczny sok z aloesu. Dam Wam na pewno znać, jak się u mnie sprawdzą. :D
Kolejne styczniowe nowości to paczka wypchana po brzegi kosmetykami od Apis ze sklepu Bee.pl. Wybrałam sobie (i nie tylko) do przetestowania całą masę, bardzo ciekawych produktów. Mam tutaj same kosmetyki do pielęgnacji twarzy... dwa kremy z probiotykami i prebiotykami, o których już Wam pisałam, serię z witaminą C i retinolem, a także dotleniającą mgiełkę z kwasem hialuronowym. Obok jeszcze żel z tej samej serii i krem aktywnie nawilżający z minerałami z Morza Martwego.
Nie wiem jak to do tego doszło, ale... skończyły mi się totalnie wszystkie podkłady. :D W cebulowych cenach kupiłam więc na Vinted dwa, które bardzo mnie ciekawiły. W sumie wyszło za nie około 25,20 zł, co jest super ceną, bo sam podkład z AA kosztuje ponad 25 zł. :) W Biedronce wrzuciłam do koszyka kolejne już opakowanie jedwabiu z witaminą A. Uwielbiam ten produkt! O ile się nie mylę, to kosztuje jakieś 4,99 zł, ale akurat nie ja płaciłam więc nie doliczam. :D
Na koniec moje zamówienie ze sklepu Na Piękne Włosy. :) Jeżeliśledzicie mnie regularnie na instagramie, to na pewno wiecie, że wzięłam się baaaaardzo porządnie za ich pielęgnację. A co znalazło się w koszyku? Totalna nowość od HTC, czyli kuracja z ceramidami. Cieszę się, że sie na nią skusiłam, bo ten kosmetyk to jakiś hit. W kilkanaście minut się wyprzedał, kosztował 39 zł, a na olx można go teraz upolować za jakieś... 99 zł. Nie mam już prawie w ogóle emolientowych masek, więc wzięłam różaną z Gosh i jeszcze drugą z HTC. Skusiłam się też na box z Orientany, który był w bardzo atrakcyjnej cenie, a w środku czeka ziołowy tonik i jeszcze moja ukochana terapia ajuwerdyjska. Z chciejlisty zrealizowałam jeszcze mgiełkę od Anwen, a gratis dostałam dobrze mi już znaną pokrzywową wcierkę. Za całość wyszło 164,16 zł. Kupiłam jeszcze jedną kurację, ale na prezent więc jej tutaj nie doliczam.
No i tak oto prezentują się moje całe styczniowe zakupy i nowości. Czy jestem z nich zadowolona? Bardzo, bo wybrałam sporo produktów, które ciekawiły mnie od dawna. No i nie kupowałam rzeczy, które potrzebnymi mi nie są. Ekstra! W styczniu wydałam 189,36 zł. Zakupowe plany na luty? Na pewno jakieś perfumy, bo tych nie mam w zapasach już totalnie... O ile dobrze myślę, to innych produktów mi nie brakuje, ale jak wiadomo... 'wyjdzie w praniu'. :D Na pewno mam ZAKAZ kupowania szamponów i żeli do mycia, bo tych mam zdecydowanie za dużo. Mam nadzieję, że uda mi się je 'szybko' ogarnąć.
*FACEBOOK- KLIK
*INSTAGRAM-KLIK